Serduszko pod choinkę

Witajcie!

Tytuł może nawiązywać być może do jakiejś akcji charytatywnej, ale jest to jedynie skojarzenie. Czekałam na napisanie tego posta już jakiś miesiąc zastanawiając się czy to zrobić czy nie. Właściwie gdyby nie totalny przypadek nie miałabym co napisać.

UDAŁO SIĘ! Zakupiłam to:


MakeUp Revolution I Heart Palette wersja Pink Fizz
MakeUp Revolution Blushing Hearts

Jeśli chodzi o samą paletę cieni to macie do wyboru parę rodzajów. Ja niestety nie mogłam zdobyć czarnej czekolady, może kiedyś mi się uda, albo po prostu zamówię przez internet. W każdym razie ja zdobyłam te dwie cudowne słodkości w Rossmannie. Polecam zatem szybciutko korzystać, że są do 20:00 sklepy otwarte i lecieć sprawdzać, bo warto. Ale do rzeczy.

Pink Fizz

Wybrałam paletę z kolorami dość delikatnymi. Jest to trochę wbrew mnie samej, gdyż ja lubię makijaż charakterystyczny i zaakcentowany, a nie niewidoczny i bardzo jasny. Niestety jeśli mam coś używać na co dzień to tylko takie kolory.
Jednakże nie czuję się zawiedziona. Widoczne kolorki są ładne, dwa róże wręcz są prześliczne tworzące efekt syrenki na oku.
Zapytacie o co chodzi z tą czekoladą. Otóż MR stworzyli paletki dla takich jak my, trochę uboższych niż reszta bogatego społeczeństwa kupującego palety w Sephorze. Wersja droższa pochodzi od marki Too Faced, z serią o nazwie Chocolate Bar. Oczywiście tańsza wersja różni się od droższej. Zaczynając od wyglądu, skończywszy na jakości. MR zachował zamysł tabliczki czekolady, jednak roztapiając ją, co mogę powiedzieć łączy się w spójną całość z drugim zamysłem- zapachem. ChocolateBar ma bardzo intensywny prześliczny zapach czekolady, w zależności jaki wybieramy rodzaj taki zapach otrzymamy. I Heart ma ładny, ale ulotny aromat czekolady. Nie wiem jak z innymi, testery były nieco zwietrzałe. Mój różowy pachnie słodko jak ciasteczko.
I powiem Wam całkowicie szczerze- po sztucznych aromatach cieni, tego typu zamysł mi się podoba. 
Idźmy dalej:


Jeśli kolory są dla was za mało widoczne to przepraszam, ale opalenizna z lata jeszcze trzyma. Kolorystyka przechodzi od delikatnych beży i róży do mocniejszych rudych i paru zimnych kolorów współgrających z całą resztą.
Pigmentacja daje trochę do życzenia. Co prawda daje nam to możliwość dozowania odcienia na powiece, nie zawsze chcemy mocny makijaż. Rozcierają się, a ciemny granat jest dość sypki.
Jest to na pewno paletka dla osób, które lubią delikatne makijaże, złocistości i róże.

Blushing Hearts















Jak widzicie wybrałam wersję różową ze złoceniami. Jakoś do innej się nie mogę przekonać. Miałam róż brązowy to czułam się brudna na twarzy.
Róż również pachnie cukierkowo słodko, opakowane jest w śliczne pudełeczko, nie posiada gąbeczki do aplikacji. Być może upatrzę sobie gdzieś taki puszek sprzed lat, co pozwoli na ładniejsze i lepsze rozprowadzanie produktu na twarzy.




Koszty? Paleta dostępna na internecie za 34 złote została przeze mnie zakupiona za 38 zł. Róż kosztował mnie 23 złote. Uważam, że to całkiem przyzwoite ceny, zgodne z jakością i idealne na prezent. Dlatego sama sobie go sprawiłam z okazji moich urodzin, które to mam za dokładnie tydzień.

I właśnie z okazji moich urodzin mam dla Was parę ciekawych promocji:

Wpisując przy zakupie kod FITJOGA otrzymacie 30% upustu. Kod działa do końca roku, obowiązuje na wszystko, łącznie z tym, co już obniżone. 
Ceny mają zbliżone do Decathlonu, plus obniżka dają całkiem ciekawą sumę. Jeśli planujecie fit zakupy to sprawdźcie tą opcję. Link w logo.


Nadal polecam KalkulatorKalorii.net (link pod obrazkiem), który mi pomógł zapanować nad tym, co jem. Strona oferuje 10% upustu na start, ja oferowałam Wam 30%. Aktualnie jest jedynie opcja samego producenta.

To tyle ode mnie. Za tydzień będę miała niespodziankę- szybki konkurs z nagrodami.
Pamiętajcie, że jeśli macie jakieś pytania, chcecie się podzielić opinią- to piszcie. Czekam na Wasze oceny powyższych produktów, może posiadacie inne wersje?

Jestem również otwarta na współpracę- posiadasz dostęp do jakichś marek, potrzebujesz solidnej recenzji? Napisz, dogadamy się.

Kochane, na ten moment życzę Wam pogodnych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.
Pamiętajcie, że w Święta najważniejsza jest rodzina. Wesołych Świąt!

Święta 2015'


Kiedy włosy krzyczą o pomoc

Cześć dziewczyny!

Często Was pytam, co chciałybyście żebym napisała, jakich informacji potrzebujecie w tak łatwej i przystępnej formie, w jakiej ja nieskromnie mówiąc- piszę.

Dlatego dzisiaj wrócimy do włosów. Omówimy jakie spotykają nas z nimi problemy, a także jak sobie z nimi radzić oraz jakie popełniamy często błędy. Wskażę Wam także przykładowe rozwiązania, które mogą, ale nie muszą być przydatne. Pamiętajcie, że jesteśmy inne, zatem to, co pomogło mi niekoniecznie pomoże Tobie. Ale od czegoś trzeba zacząć.

TYPY WŁOSÓW

Fryzjerzy potocznie dzielą włosy na różne typy, nadając im jakieś sklasyfikowane ugrupowania jakby jedno łączyło się z drugim. 
Tak na przykład mamy:
- włosy farbowane
- włosy zniszczone trwałą ondulacją
- włosy puszące się
- plączące
- łysiejącą głowę
- szorstkie etc etc
Sięgając po szampon wychodzi zwykle na to, że musisz używać co najmniej 3 na raz żeby mieć jako taki efekt na głowie. Czy to nie zakrawa o paranoję? Trochę tak, dlatego chcę Wam wskazać inny kierunek.

Nie obserwujcie tego jak wyglądają Wasze włosy, ale to jak zachowuje się Wasza skóra głowy. Nic nie wychodzi samo z siebie, wygląd włosów albo idzie od skóry albo od wnętrza ciała bezpośrednio.
Łuszczy ci się skóra? Masz nerwicę, ciągle dotykasz włosów, przeczesujesz je? Stąd włosy tłuste. Oczywiście to przykład.
Dlatego wybierajcie szampon dostosowany do waszego organizmu i tego, co się dzieje, a dopiero potem odżywkę do samych włosów.

PRZYKŁADOWE PROBLEMY I JAK JE ROZWIĄZAĆ

1. Swędząca skóra głowy, często występujące rany na głowie, problem z przetłuszczającymi się włosami w efekcie stosowania obciążających kosmetyków (błagam nie używajcie kremowych nivei, headenszoldersów i gołębi, błagam...to czysta chemia i badziew)


Cedrowy szampon Bania Agafii to jedno z lepszych lekarstw. Koszt w okolicy 11 zł, dostępny w sieci sklepów Siberica Organica.


EcoLab dla włosów przetłuszczających się z pigwą, około 18 zł.

2. Włosy zniszczone wszelkimi możliwymi sposobami: ondulacja, odbarwianie, nadmierne używanie lokówek, prostownic, suszenie zbyt gorącym powietrzem, doprowadzając włosy do rozdwojenia, wysuszenia, pękania i wyglądu siana.

Planeta organica Finnish szampon, czyli fińska formuła mająca nawilżyć przesuszoną skórę głowy, odżywić końcówki włosów i zapanować nad wszelką gemelą jaka może się na tej naszej łepetynie dziać.

Ogółem mogę Wam polecić te dwie linie oraz tą:

NAJCZĘSTSZE BŁĘDY

1. Idziecie do sklepu typu Rossmann i szukacie wśród taniej chemii ratunku dla włosów, albo lepiej- idziecie i szukacie ładnie pachnącego szamponu! Najlepsze co możecie zrobić. :D

2. Kierujecie się niesprawdzonymi opiniami osiedlowych fryzjerek, które swoje szkolenie zawodowe zakończyły w wieku 21 lat po skończeniu technikum, albo coś koło tego. Prawdziwy pasjonata i fryzjer jeździ na szkolenia, uczy się nowych technik, tak aby oferować np bezpieczne farbowanie włosów i inne usługi na topie, a nie, że idziesz na flamboyage a pani nie wie co to, etc. I takimi opiniami się kierujecie.

3. Patrzymy na skład, zawsze i wszędzie. Skład ma znaczenie! To co jest z przodu listy jest tego najwięcej, a to co z tyłu- najmniej. Jeśli ktoś wam powie, że skład nie ma znaczenia to przestańcie się z nim zadawać, to typowy......(wpiszcie własne brzydkie określenie kogoś kto nie myśli)

4. Macie włosy skore do przetłuszczania i używacie odżywki od nasady włosa aż po końce. Błąd! Masując z odżywką głowę pobudzacie skórę włosy do wydzielania sebum czyli do wywalania tłuszczu, co za tym idzie macie tłusty łeb na drugi dzień. Dodatkowo obciążanie łebka a nie włosów odżywką też powoduje łuszczenie się skóry, swąd etc. Dlatego odżywkę od jakichś 10 cm od skóry.

5. Stosujecie ciągle ten sam szampon albo tą samą linię, firmę etc. Włosy są jak twój żołądek. Nie jesz ciągle makaronu zmieniając sos przez całe życie bo nie dostarczasz witamin plus jest to nudne. Więc nie zanudzaj włosów.


Zatem- jeśli moje porady i propozycje się Wam spodobały to kciuk w górę i lajkujcie posty, śledźcie mojego bloga oraz facebooka, bo czekają na Was również świąteczne promocje. Jakie? Zdradzę w piątek!

Buziaki, Wasza Iza.

Święta coraz bliżej

"Last Christmas I gave you my heart..."

Tak moje drogie, rozpoczął się ten okres w życiu, którego my jako kobietki tyleż nie lubimy, co uwielbiamy. Odliczanie do świąt....
W natłoku przygotowań i zakupów jednak wielokrotnie zapominamy o tym, co powinno być równie ważne. O Nas samych.

Poniżej przedstawię Wam kilka propozycji na świąteczny czas, być może zainspiruje Was do ich realizacji.

CO JA NA SIEBIE ZAŁOŻĘ?!

Odwieczne pytanie, na które żadna z nas nigdy nie zna odpowiedzi. Powyższa sukienka pochodzi z często przeze mnie odwiedzanej brytyjskiej strony. Notabene jest to moje własne osobiste marzenie na strój Bożonarodzeniowy. Uwielbiam styl vintage, jednak nigdy nie było dość finansów ani odwagi na zrealizowanie takich marzeń. Jak zauważycie na stronie ceny są przystępne i całkiem normalne w granicy 80-100 zł. Dobrze wybierając możemy sobie nie tylko zapewnić luksus świetnej kreacji przy teściowej, ale również elegancką sukienkę na inne okazje. :)
Pamiętajcie, że zostały jeszcze dwa tygodnie conajmniej na wybór, a prezentu na święta lepszego Wam nikt nie podaruje :))
Na stronie vubu.pl również macie różne propozycje, ale kwestia zależy od Waszych gustów i zasobów, nie koniecznie od tego, co kto Wam podyktuje.

DŁONIE, CIAŁO, TWARZ


Święta to okres, kiedy nie mamy czasu myśleć nawet o kosmetyczkach i fryzjerze. Musimy iść do pracy, a po niej zakupy i wio do domu robić porządki, albo szykować uszka. Najbardziej sprawdzone w tym miesiącu będą dla Was hybrydowe lakiery. Trzymają przynajmniej miesiąc, wyglądają elegancko i nie trzeba się o nic martwić. Korzystajcie ze znanych, docenianych marek, a im materiał droższy tym lepiej. Wiem po sobie. Semilac jest niezawodny. Warto się zapisać również do Semilac Akademy korzystając z tego, że często potrzebują dłoni do uczenia innych kosmetyczek! Zrobią Wam paznokcie, plus zapłacą drobną sumę za czas.
Ponadto czy nie ma nic lepszego niż posiadanie pięknych paznokci?
TAK! Piękne włosy :D


Ja stawiam na rudości, które w te zimne i szare dni idealnie zaznaczy Waszą obecność w tłumie. Nie bójcie się wyrazistych kolorów, ciepłych odcieni. Aktualnie na linię L'oreal w Rossmannie macie promocję i zamiast zapłacić ponad 30 parę złotych wydacie jedynie 24zł. Według mnie warto, ilość farby jest ogromna i z żalem końcówkę wywalam do śmieci, bo nie mam już gdzie kłaść. Jest to oczywiście wybór dla osób, które jak ja, czują ból przy pójściu do fryzjera, aby wydać 200 zł na wymarzone stylizacje. Ja osobiście chciałabym zrobić flamboyage, ale cóż...cena w dobrym salonie nieco mnie odstręcza.

No i ciałko nasze kochane. Zatem- nie zapominajcie, że ciało musi chłonąć nie tylko zapachy i kremy, ale także dobra naturalne. Dlatego sezon na grzańca uważam za OTWARTY!


I ja dzisiaj po treningu oraz poczytaniu książki Daniel Steel odprężę się z ciepłym winem w ręku.

P.s. Nie wiem ile z Was skorzystało z kodu na Kalkulator Kalorii, ale coś Wam powiem. Walczę z nadwagą od września, kiedy to mój wewnętrzny paskud postanowił powiększyć moje cielsko. Najpierw spadałam z wymiarów ćwicząc z Kayli Itsines, ale zauważyłam, że nic dalej nie schodzę.
Wtedy moja p. kierownik podała mi właśnie Kalkulator Kalorii.
Od kiedy z niego zaczęłam korzystać moja waga w dniu wczorajszym wskazała 2 KG MNIEJ.
To oznacza, że zamierzony efekt i chudnięcie bez jojo jest możliwe. Jeśli jeszcze się wahacie to nie czekajcie. Naprawdę polecam Wam tą stronę, szczerze i z czystego serca.
Klikajcie w banner na boku strony i działajcie ze mną.
Jeśli oczekujecie szybkiego chudnięcia to oczekujcie efektu jojo. Tylko ciężką pracą i wytrwałością, motywując samego siebie jesteś w stanie coś osiągnąć. Uwierz w SIEBIE!

Jesienne oczyszczanie

Witajcie :)

Ostatnio dość sporo swojej aktywności na blogu poświęciłam zdrowiu i odżywianiu, które jest bardzo ważne w naszym życiu, o czym dużo osób zapomina. Tym postem pragnę wrócić do kwestii urody i jej pielęgnacji.

Jesień jest czasem, w którym chowamy ciało, skrywamy włosy pod czapkami, a dłonie zakuwamy w rękawiczki. Ja ten czas nazywam czasem detoksu. Nie ma żadnego problemu człowiek z opalaniem się, kremowaniem i balsamowaniem w ciągu lata, tak samo jak z bieganiem czy pływaniem- po prostu natura nas do tego sama namawia!

Tak i teraz nadszedł moment rekonwalescencji dla Twojego organizmu. Rok temu o tej porze poddawałam się zabiegom na ramiona i plecy, aby pozbyć się przebarwień od rozdrapywanych ran. Kiedyś już Wam pisałam o nerwicy natręctw, której się dorobiłam, a konsekwencje kosztowały mnie dwa miesiące zabiegów i 1500 zł w tył. Smutna historia z pozytywnym zakończeniem- przebarwień nie posiadam, ale nabyłam wiedzę odnośnie zabiegów właśnie w tym okresie czasu. Dzisiaj zajmę się jedynie kwestią delikatniejszych i mniej kosztownych aplikacji.

PEELING

Jesień to idealny moment na zaopatrzenie się we wszelkiego rodzaju peeling do ciała. Możemy wydzielić:
- cukier drobny do peelingu
- cukier gruboziarnisty
- sól drobną
- sól gruboziarnistą

Jaki z nich wybrać? Na pewno należy rodzaj scrubu dostosować do swojej cery i tego jak reaguje na mocne pocieranie. Mocny i gruboziarnisty peeling nie jest zalecany dla osób z naczynkową cerą, bo (co całkiem logiczne) spowoduje pękanie naczynek i dodatkowe utrapienia.
Dodatkowo gruboziarnisty skierowałabym bardziej w rejony nóg i brzucha, mając na uwadze to, że masujemy te okolice, co wpływa na poprawę ukrwienia oraz rozbija tkankę cellulitu.
Peeling drobny jest dla osób o delikatnej cerze, niewielkich utrapieniach skórnych i głównie go nakładamy na okolice dekoltu oraz twarzy.

Jednak jak widać mamy sól i cukier. Który z nich wybrać?

Peeling cukrowy jest typowym zabiegiem złuszczającym i delikatnie nawilżającym. Co to oznacza? Jeśli jesteś młoda, piękna i zdrowa to jest właśnie dla Ciebie. Posiadacze suchej skóry, łuszczącej się powinni być zadowoleni.

Peeling solny - powiedziałabym, że to raj dla skóry już 30+ i wyżej. Zastanawiałyście się kiedyś dlaczego chodzi się do grót solnych? Albo czemu kiedyś za średniowiecza rany posypywało się solą? Peeling solny oczyszcza dogłębnie i odżywia skórę, zapobiega procesom starzeniowym, a co najlepsze dla osób z przebarwieniami- pomaga je zwalczać. Poprawia wygląd skóry i ją dotlenia. Dodatkowo osoby mające łuszczycę albo inne podobne choroby skórne doceniają wspomnianą przeze mnie zaletę soli, czyli działanie przeciwzapalne i odkażające.

Czy scrub to peeling?

I tak i nie. Ma złuszczać i nawilżać, ale w sposób mechaniczny. Mówiąc inaczej scrub to drobinki ścierające w żelach do mycia ciała, które przy okazji np oczyszczania również zbierają martwy naskórek. Peeling to po prostu ziarna, które bez przypadku powodują ból na ciele i twarzy. :P

ŚWIĘTA TRÓJKA PEELINGOWA


Mój fenomenalny produkt. Posiadam to opakowanie już około półtora roku i powiem Wam, że nie postoi już dłużej- niestety się kończy. Czymże ten produkt jest? Nic innego jak wysokopłatna mikrodermobrazja :) Jak zaoszczędzić stówę? Kupić to cudeńko za grosze. To bardzo miałki biały proszek bez zapachu, który dodaję do żelu do mycia, mieszam, a potem traktuję swoją skórę. Za obiekt cierpień wybieram głównie twarz po zabiegu oczyszczania manualnego, który jesienią regularnie wykonuję na sobie. Skóra po takim zabiegu jest miękka jak pupka niemowlaka i napięta jak struny w gitarze.

Bania Agafii jak zawsze spełnia swoje zadanie. Produkt ziołowo- cukrowy. Czy spełnia swoje zadanie i zniknął mi cellulit? Oczywiście, że nie! To paskudztwo chyba zostanie ze mną do śmierci, ale nie zmienia faktu, że jako peeling działa idealnie. Wygładza, odżywia i nawilża. Więcej o produkcie znajdziecie na stronie, do której Was tu odsyłam-> klik.

3. BIOAMARE ORGANICZNY PEELING KOKOSOWY- dorwałam go w Tesco za 6 zł. Cena mnie przekonała i była bardzo rozsądna. Skład jest przecudowny. Macie oczywiście naturalny olej kokosowy, cukier gruboziarnisty, wiórki kokosowe i migdałowy olejek. Sprawdziłam zastosowanie i efektem jest to, że nie zauważyłam płatków kokosowych i musiałam zamiatać podłogę w łazience ;) A poza tym jest to ogromny pozytywny produkt, który jeśli dorwiecie w Tesco- nie wahajcie się kupować. Pięknie pachnie, a ciało po kąpieli jest gładkie i miękkie, co na pewno potwierdzą Wasi mężczyźni.

WNIOSKI

Nie mając zaawansowanych problemów skórnych z pewnością możemy sięgać po produkty nie posiadające dwóch zer na końcu. Czytajcie etykiety i sprawdzajcie co jest dla Was. Szukajcie takich, które po prostu mają naturalny skład. Jako dziewczynka lubiłam te ekstra słodkie imitacje peelingów, które były czystą chemią. Teraz bardziej świadomie dobieram sobie produkty do pielęgnacji.

Ale ale...nie zostawiam Was bez niczego :)
Poszukując produktów marki MakeUp REvolution nawiązałam współpracę z bardzo dobrym dystrybutorem kosmetyków. Co w tej stronie jest takiego, że lepsza ona a nie inna? Porównywałam ceny i mają korzystniejsze od wielu dystrybutorów, do tego jak dla mnie wszystko co bym chciała kupić jest w jednym miejscu.


Wejdźcie w promocje i korzystajcie, obniżyli wiele produktów niemal o 70% plus promocje trwają do końca miesiąca, a po nich? Nie wiem. Darmowa dostawa przy zamówieniu za 100 zł :) Także ja polecam osobiście, szczególnie, że z okazji mikołaja leci już do mnie paletka Chocolate Bar hear it :D

Przypominam Wam także o ciągłej promocji 30% rabatu na zakup Kalkulatora Kalorii! Jeszcze parę dni można do mnie napisać! Zasady-> klik


Pamiętajcie, że jestem dla Was i odpowiem na każde pytania :) A Wy kochane napiszcie mi o czym chciałybyście przeczytać za tydzień :)

Zadbaj o siebie, swoją sylwetkę i zdrowie+prezent

Witam kobietki!

Dzisiejszy post będzie kontynuacją wcześniejszego jednakże pod innym kątem. Powiem Wam szczerze, niemal jak z pamiętnika nastolatki, że odchudzam się niemal od ZAWSZE. W wieku nastoletnim do plus minus dwudziestojednolatki moim motorem był bunt oraz chłopcy.
Już widzę jak większość z Was się uśmiecha pod nosem i mruczy, że skądś to zna.

Motywacja do odchudzania znajdzie się zawsze. A to Nowy Rok, a to koleżanka rzuci wyzwanie, albo badania okresowe, gdzie okaże się, że smukła Ska to raczej ponura Wielokrotność Xa, a metki podmienia litościwie mąż albo matka.

Jednak jest różnica między świadomym podejściem do zmian w życiu, a raptowną chęcią schudnięcia. Pierwszym krokiem jest powiedzenie sobie:

CHCĘ BYĆ ZDROWA!

W ten sposób uprzejmie zakomunikujemy swojemu mózgowi, że to nie kaprys, a dogłębna chęć zmian. Mając nadzieję, że wszelkie Przyzwyczajenia oraz Uzależnienia z pokorą skłonią się przed naszą wielką mądrością i pozwolą iść na przód. Niestety nigdy tak kolorowo nie bywa.

DIETA CZY M/Ż?

Jezuniu! Nienawidzę obu stwierdzeń! Dobra, zacznijmy od zera. Dziewczyny to, co jecie już jest dietą. Kwestia jedynie jaką. Albo pakujecie w siebie tłustą dietę albo zdrową. Czy zmniejszanie porcji coś daje? Jeśli obżeracie się jak dzikie prosiaki przy korycie i idziecie do kolejnego koryta by je także opróżnić to tak- pomoże.

Pamiętajcie jednak, że nie można głodować.

Ja jestem za rozsądkiem. Przeszłam Dukana, M/Ż, nawet Nic Żet też przeszłam. Odchudzałam się jedząc same grzanki z piekarnika z masłem.

Najwięcej dał mi ruch. Dlatego odstąpiłam od głupich diet, przestałam jeść to, co mi szkodzi (czyli to co uwielbiam) i zaczęłam ćwiczyć. Zaczynałam od Mel B i wyzwania z grupy Tips For Woman. Potem dodałam bieganie i chodzenie do pracy piechotą. Na koniec pojechałam na wakacje, gdzie się spasłam i teraz znowu kontynuuję rundkę wokół tłuszczyku. Tym razem wybrałam wyzwanie z Kayli Itsines i od października je realizuję. Dodałam także aerobik z Tiffany Rothe. Ułożyłam specjalnie dla Was playlistę bardzo fajnych ćwiczeń zajmujących godzinkę:



EFEKTY

O moich efektach, ulubionych ćwiczeniach, produktach mogłabym Wam napisać cały esej. Ale nie o to chodzi, bo w tym poście WY jesteście najważniejsze. Ten artykuł ma być taką dodatkową szpilką motywującą. Musicie pamiętać, że częścią dbania o urodę i młodość jest dbanie o swoje ciało. Co z tego, że polecę Wam tani fajny krem do ciała jak go nie pokażecie ze wstydu?
Moimi efektami po ćwiczeniach z Mel B i Tiffany oraz Kayli Itsines są podniesione i jędrne pośladki. Zmniejszenie brzucha, podniesienie biustu oraz wzmocnienie kręgosłupa. Jeszcze we wrześniu strasznie mnie krzyże bolały. Teraz bolą jak siedzę bezczynnie w domu przed komputerem. Dlatego próbujcie, korzystajcie i zobaczcie czy nie mam przypadkiem racji :)

UWAGA PREZENT!!!!!!


Skoro już tu dotarłyście to znaczy, że faktycznie czytacie mojego bloga i ewentualnie ;) coś z niego wykorzystujecie. Dlatego mam dla Was obiecany prezent. Z satysfakcją chciałam przekazać, że rozpoczęłam współpracę z Kalkulatorem Kalorii. Razem z opiekunami tej strony przygotowaliśmy dla Was kochane prezent, a mianowicie:

Rabat 30% na zakup Kalendarza Kalorii

Jak go zdobyć?
1. Kliknąć w banner na boku strony, albo ten, który zamieszczę poniżej.
2. Założyć konto.
3. Wybrać dla siebie opcję czasową.
4. Napisać do mnie prywatną wiadomość na FB , na maila: iza.demidow@gmail.com albo skontaktować się inną znaną Wam do mnie drogą. Otrzymacie ten kod osobiście.

Dlaczego nie wrzucam go publicznie? Dlatego, że jest dla WAS, a nie dla tych co wpiszą w google nazwę strony i rabat. Rabaty to pieniądze, a ja ich nie wywalam na ziemię.
Uwaga, opcja dotyczy jedynie Kalkulatora a nie opcji z dietą.
Drugie UWAGA, rabat do wykorzystania jedynie do KOŃCA LISTOPADA.

5. Po otrzymaniu kodu wklejcie go nad tabelką z opcjami do wyboru, naduście Użyj kodu. Cena sama się zrabatuje, a wtedy już kupujcie spokojnie.

Sięgajcie po rabat z najlepszym Kalkulatorem klikając tu:

Pozdrawiam Kobietki!! Dajcie kciuka jak to lubicie i czekam na Was!

Kiedy kalorie stają się naszym wrogiem

Dzisiejszy post chciałabym poświęcić tematyce, która dręczy wiele z nas.

KALORIE

Słowo koszmar. Większość z nas albo je liczy i traci na tym cenny czas (może dlatego nie czują głodu, bo muszą liczyć kalorie), część je liczyła w przeszłości, ale zrezygnowała, inna część nigdy po to narzędzie nie sięgnęła.
Trwają spekulacje nad tym czy w ogóle warto się tym przejmować. Istnieją zwolennicy sięgania po indeks glikemiczny, inni po prostu sięgają po diety w oparciu o jakość produktu a nie jego kalorie. Ale nadal żyją też tacy, co zdają sobie sprawę z tego, że nigdy przed kaloriami nie uciekniemy.

Dlatego powstał ten post. Na samym wstępie tylko chciałabym zapewnić, że poniżej nie zamieszczam reklamy, ani lokowania produktu, ani nie pobieram żadnych opłat za to, co napiszę. Inaczej mówiąc zamierzam Wam polecić coś, co sama używam i przynosi efekty.


Poleciła mi go moja p. kierownik (pozdrawiamy Panią Wiolettę), która jest niemal legendą fitness w mojej pracy. Także jeśli ona coś poleca- znaczy, że trzeba się tym zainteresować. A jeśli trzeba na to wydać kasę- tym bardziej, bo darmowe to każdy sobie może polecać, ale płatne to już wyższy level. To oznacza, że sprzedaje PRODUKT.

Dobrze, ale zacznijmy od początku.

Logując się musimy ustawić swój wiek, wzrost i wagę oraz wskazać ile chcemy schudnąć. Jest to pierwszy krok do obliczenia BMI i możliwości naszego organizmu do tak dużych zmian.
Tutaj widzicie podstawowy panel kalkulatora. Mam pasek wagi początkowej i końcowej. Do szczegółów kalkulatora przejdę zaraz. Jedna kwestia, dość ważna.
Opłaty.
Przeczytajcie mój post i zastanówcie się dwa razy- czy potrzebujecie tego i czy na pewno. Również zobaczcie jaki czas do realizacji daje Wam strona. (zjeżdżając na sam dół i potem w górę strony z cennikiem pojawi się dla Was kod 10% zniżki) Ja skorzystałam ze zniżki i zakupiłam na 3 miesiące dostęp za 45 zł. Na ten moment nie żałuję wydania pieniędzy. Dlaczego? Czytajcie dalej!

Kalkulator ma bardzo fajną opcję czyli dziennik kalorii. Widać na nim dzień po dniu ile jemy, ćwiczymy, jak się zmieniamy oraz jaki mamy ogólny bilans. Jak to wygląda od środka?


Na start macie wskazaną dzienną dawkę kalorii jaką możecie spożyć, wzrasta ona wraz z ilością ćwiczeń. Wybieracie zatem produkty, które jecie, z dokładną gramaturą. Plusem jest to, że dziewczyny na tej stronie dość mocno uzupełniły produkty, co za tym idzie nie musicie zastanawiać się czy ser jaki jecie to ten na stronie czy inny- ponieważ produkty Mlekovity, z Biedronki czy Lidla są już wpisane. Jak czegoś nie ma- możecie same dodać w oparciu o tabelę na opakowaniu.
Za każdym wpisanym produktem idzie obliczanie ilości białka, węglowodanów i tłuszczy w spożyciu dziennym. Widzicie czy nie przeginacie, a może czegoś za mało. Pamiętajcie w odchudzaniu najważniejsza jest równowaga tego co jecie. Nie możecie odciąć sobie cukrów, albo tłuszczy, bo coś w końcu padnie- albo organizm albo jego część. (Albo jojo)

Treningi- tutaj dodając macie szeroki wybór aktywności od aerobiku, spacerów, steperów, siłowni kończąc na grze w piłkę. Co jest dla mnie oczywistym przeoczeniem i zbagatelizowaniem, nie ma tam innej aktywności, którą przecież zażywamy regularnie, prawda dziewczyny? ;)))) Ja ją zaliczam jako aerobik :D

Pamiętajcie, że skoro ćwiczymy to więcej jemy, zatem planując wieczorem siłownię zjedzcie porządnie obiad.

Ranking ogólny dzienny. To taka motywacja dodatkowa, nic z ego nie masz poza tym, że robisz dobrze własnemu organizmowi. Dostajesz punkty za dostosowywanie się do wskazówek, idzie to w ranking główny.

Strona ta nie tylko pozwala nam na pilnowanie limitu kalorii oraz zawartości białka czy węglowodanów w produktach. Obliczą BMI, szybkość spalania dla wielu, w którym jesteście. Z osobna możecie również sprawdzić ile kalorii ma jaki produkt, jakie ma wartości odżywcze i jak go spalić w jakim czasie.
Również ćwiczenia są opisane w ten sam sposób, co daje nam łatwy i ciekawy dostęp do informacji.

Kalkulator Kalorii to także usługa- zapłacicie więcej to wasza własna pani dr ułoży Wam codzienną dietę wraz z przepisami i listą zakupów. Wskazujecie czy dieta ma być tania czy droższa i taki produkt dostajecie. Macie także codzienny dostęp do konsultacji lekarskich. Jednak tych opcji nie sprawdzę- są stanowczo za drogie jak na moją pocztową kieszeń.

Wiele osób pewno uważa mnie za "odważną", że tak otwarcie propaguję walkę o siebie oraz jestem w stanie pokazać wszem i wobec ile ważę albo moje zestawienie zdjęć z września i teraz. Moje drogie, to, że pokazujemy jak walczymy nie jest odwagą z przymrużeniem oka i poklepaniem po plecach. To wskazuje, że my podjęłyśmy jakąś walkę, wybrałyśmy cel i widać te efekty bez lupy. I należy nam się jedynie podziw i motywowanie do dalszej walki o same siebie. Jeśli ludzie z Waszego otoczenia jedynie złośliwie i ironicznie komentują Wasze codzienne "pamiętniki z diety" albo krytykują - zmieńcie otoczenie albo je ignorujcie.

Byłam na wielu dietach, ćwiczyłam na różne sposoby, miałam efekty i wiem jak to jest kiedy ludziom szczęka opada na Twój widok. Opłaca się. Dlatego kochane jeśli jeszcze Was nie zmobilizowałam to mam nadzieję, że ten Kalkulator Wam pomoże. W razie pytań jestem do dyspozycji.
Jeśli podobał Wam się ten post to też piszcie, w końcu nie robię tego dla siebie :)

Dłonie są naszą wizytówką

Cześć :)

Dzisiejszy post, tak jak zapowiadałam przedwczoraj, będzie dotyczył pielęgnacji paznokci.
Zacznę od nowości.
Z ciekawości zamówiłam lakier hybrydowy marki Silcare z linii Color It. Wcześniej zapuściłam wici wśród koleżanek kosmetyczek, czy w ogóle warto marnować pieniądze i czas. Uzyskałam same negatywne opinie na temat tego produktu i nie powiem, długo się zastanawiałam. Jednak wolę sama sprawdzać, tym bardziej, że cena kusiła.

Razem z lakierem zamówiłam również pisak do zdobień, kolor czarny.
Powiem Wam, że jestem zadowolona z obu produktów. Samym lakierem jestem zachwycona, wybrałam kolor zgaszonej śliwki, który jest ładny i stonowany, idealny na jesień.

Z góry przepraszam, paznokcie mogłam sobie zrobić jedynie około 22:00 po pracy, zatem nie są idealne, tym bardziej wzorek. To jest najgorsze właśnie, kiedy chce się coś zrobić, ale nie ma się bladego pojęcia i pomysłu CO. Lakier na zdjęciu prezentuje się niemal jak brązowy, jednak to kwestia aparatu.
Patrząc po dostępnej palecie kolorów nie poprzestanę na tym jednym i Wam również polecam. Dotychczas używałam jedynie Semilac, ale mam wrażenie, że mi się kolorystyka przejadła. Ceny także nie są specjalnie kuszące, tym bardziej, że hybryda robi się coraz popularniejsza i wypadałoby z czymś wyjść do klienta. Ale nie ja promuję tą firmę, więc nie kontynuuję :)

PIELĘGNACJA

Pierwsze o czym musimy pamiętać to, że dłonie nie znoszą ignorowania. Wydaje nam się, że balsam jaki używamy do twarzy albo ciała po kąpieli jest dla nich wystarczający- niestety bardzo szybko obróci się to przeciwko nam.
Przynajmniej RAZ W MIESIĄCU należy sięgnąć po zmiękczacz do skórek i cążki, aby pozbyć się skórek. Tym bardziej jeśli w stresie je zjadamy albo mamy tendencję do ich szarpania, tworząc sobie rany. Polecam Wam Sally Hansen remover do skórek, dostępny w sieci Rossmann, czasami jest 50% niżej. Jest idealny i starczy przy moim użytku na przynajmniej pół roku.
Testowałam preparaty od Stokrotki, Eveline i jest to nic nie warte. Naprawdę. Wydajcie więcej na Sally, ale przynajmniej będziecie zadowolone. Po remover Semilac nie sięgałam, w pewien sposób z obawą patrzę na skład. Ich remover jest z olejkami, a jak wiemy przed położeniem hybrydy należy nie natłuszczać paznokci, bo lakier się nam nie utrzyma długo.

Dobrze, jak już mamy ładnie zrobione skórki to należy również zadbać o to aby paznokieć był silny, a palce nie miały brzydkich odcisków, zaś skóra się nie zadzierała w górę. Co polecam:

- Sally Hansen- dotąd stosowałam wiele jej produktów i jestem z nich zadowolona. Jakość za rozsądną cenę. Jeśli chcecie zamawiać większe ilości produktów to rzucam link . 

  • Sally posiada bardzo fajny lakier do wzmacniania paznokci, który można spokojnie kłaść pod hybrydę. Diamond Strength. Moja mama używała z powodzeniem, póki jej nie zwinęłam, aby samej potestować.
  • Oliwka z Witaminą E. Polecam.
- Silcare - firma mało popularna. Swojego czasu nieco mnie rozczarowali pod względem jakości obsługi i szybkości wysyłania zamówienia, ale może coś się zmieniło. Nie wiem. Nie zmienia to faktu, że posiadają bardzo fajne odżywki i oliwki do pielęgnacji skórek, paznokci i samych dłoni. Łapcie link . Jednak uważajcie na to co kupujecie, bo jak widzicie, hybrydy z ich strony nie brałam nie bez przyczyny. Ceny dwukrotnie wyższe.
Jeśli mieszkacie w Poznaniu to przy deptaku jest ich mały sklepik (omijając Fudge Filosphy, bo nie dojdziemy do sklepu z pełnym portfelem). 

Wybierając produkt dla siebie czytajmy etykiety. Sprawdzajmy dokładnie na co są, a nie czy ładnie pachną albo mają dobry design pasujący do torebki.

CO MAM WYBRAĆ?

1. Oliwki do paznokci- wybierając je musimy patrzeć jaki jest ich skład. Wiele z produktów posiada na pierwszych miejscach niezdrową dawkę aromatów, potocznie wszystkich EEEEEEE, potem wodę, parafinę, a na końcu dopiero olejki. Zatem im olejki są wyżej w składzie tym lepiej.

2. Balsam do dłoni- taka sama zasada jak przy oliwkach. Czytamy etykietę i nie dajemy się nabrać na design albo promocyjną cenę. Niestety mam też bardzo kontrowersyjną opinię dotyczącą składnika jakim jest parafina. Nie da się jej pozbyć, ale póki nie ma zimy- im mniej tym lepiej.

Parafina zatyka "pory" w dłoniach, co oznacza, że jeśli chcemy skórę odżywić, a paznokcie wzmocnić to żadne witaminy i składniki odżywcze nie dostaną się w ten sposób. Parafina jest idealna na zimę, kiedy to blokuje oddawanie ciepła i sprawia, że dłonie nam nie marzną i nie pierzchną. 

Starajcie się wybierać produkty dermatologiczne albo polecane przez zaufane kosmetyczki. Dermafresh, Wax, Ziaja z linii dermatologicznej i tym podobne preparaty. Odwiedźcie Superpharm omijając Rossmanna, poszukajcie czegoś faktycznie dobrego, bo taki produkt zostanie z Wami na dłużej.

NIE STAĆ MNIE, WOLĘ SAMA

Jak samemu zadbać o dłonie? Robiąc im co tydzień, dwa, kąpiele w olejkach. Polecam u mojego ulubionego sprzedawcy kupić wodę różaną, olejek herbaciany albo inne produkty, dostosowane do potrzeb Waszej skóry. Potem starczy ciepła, ale nie gorąca woda, trochę wody różanej i oliwki. Można posypać dla wyglądu płatkami kwiatów, by poczuć się jak w SPA.

Zbawienne dla dłoni są preparaty z Witaminą A, C, D oraz E. Fajnie też działa nagietek, dlatego warto się w jego kwiat zaopatrzyć i w takim naparze moczyć bardzo zniszczone dłonie.

Możecie także zrobić same taki olejek na domowy sposób, chociaż wychodzę z założenia, że to więcej roboty niż efektu. 

Używajcie rękawiczek do prac domowych, noście ze sobą krem do rąk i nie udawajcie, że Waszych dłoni nikt nie widzi. Niestety ludzie najpierw patrzą na twarz, a potem na ręce.

TYMCZASEM....

Pozdrawiamy z mężem z Targów Piwnych 2016.

Dajcie znać czy podobał się Wam mój post! Kliknijcie Like albo skomentujcie :)

Zmiany i nowości

Witajcie moje drogie :)

Po dość długiej przerwie wracam do Was z wieloma nowościami.
Pierwsza jaka rzuca się w oczy to zmiana domeny. Doszłam do wniosku, że nazwa mogła być dla Was niejasna i mało kojarząca się z tym, o czym tu mowa. Dodatkowo strona wizualna jednych mogła odrzucać innych zachęcać- musiałam zatem pójść na kompromis.

Zatem witajcie na stronie Schody do Urody- wszak bycie piękną nie jest proste. Oj tak, często o tym się przekonuję.
Aktualnie walczę z podskórniakiem. Ten mały podstępny czerwony bolący punkt pojawił się po tym, jak w pracy odwiedził mnie klient, który mył się bodajże na wiosnę 1997 roku, a ja dotykałam jego dowodu, zaś potem z nadmiaru osób w kolejce nie miałam jak zdezynfekować dłoni. I masz babo placek! Na szczęście maść ichtiolowa pod ręką.

Wracając do meritum.
Mam nadzieję, że nowy wygląd się podoba. Zmieniłam także możliwości komentowania. Nieco obawiam się anonimowych wyzwisk, niestety ciężko mi wyłapywać wśród znajomych takich, co mnie nie lubią, ale mnie obserwują żeby wykorzystać jakiś moment i coś rzucić anonimowo. Ufam jednak, że ta zmiana wpłynie na ilość komentujących i okazanie mi w jakiś sposób, że to, co piszę jest przydatne.

Co dzisiaj dla Was szykuję?
Pamiętacie może jak zachwalałam produkty firmy Kallos, prawda? Otóż postanowiłam wypróbować maskę do włosów Crema al Latte.
Użyłam jej tylko raz, ale powiem Wam jedno: jest zachwycająca!
Posiada piękny zapach oraz faktycznie spełnia swoją rolę. Pokrótce:

Cytat za wizaz: "Dzięki proteinom pozyskanym z mleka krem wspaniale nadaje się do każdego rodzaju włosów, pozostawiając je delikatne i odżywione. Doskonały do zregenerowania włosów osłabionych przez rozjaśnianie, farbowanie oraz trwałą ondulację."

W internecie znajdziecie więcej ciekawostek o tym produkcie, a także o innych z tej serii. Ja jestem zachwycona. Włosy mam gładkie, nie plączą się i są błyszczące- czyli to, co chciałam. Jeśli dodatkowo faktycznie je wzmocni to tym bardziej nigdy jej już nie zmienię. (oczywiście żartuję, wszelkie szampony i maski należy zmieniać, aby organizmu nie przyzwyczajać)

Kupione produkty w Rossmannie nadal spełniają swoją rolę, z czego jestem bardzo zadowolona. Polecam eyeliner z firmy Wibo. Miałam już Scandaleyes z Rimmela i (notabene zgodnie z opinią Doradcy z Rossmanna, którą to nie posłuchałam i cóż- tu uwaga w Naszą stronę, czasami są ludzie od nas mądrzejsi, którzy testowali produkty, znają je i warto ich posłuchać.) to była totalna porażka. Ten zaś z Wibo nie jest wodoodporny, może się mazać, ale ma piękny czarny pigment i jest niedrogi.

W dniu dzisiejszym tylko tyle mam Wam do powiedzenia. Rozmyślam nad Mikołajkowym konkursem, ale to zależne jest jedynie od tego ile osób będzie komentowało moje posty i popularności. Ciężko abym robiła konkurs dla dwóch- trzech osób, które na bieżąco ze mną rozmawiają o blogu, bądź komentują (w tym moja siostra).

Ach! I zapraszam Was także na mojego fanpage'a na facebooku! Tam będę dawała Wam więcej newsów i linków. Może Was trochę ożywię :)

Całuję!

Od zera do super modela

Witajcie po dłuższym czasie :)

Dzisiejszy post inspirowany jest mijającą powoli promocją w Rossmannie, którą wszyscy chyba kochają oraz rozmową z moją koleżanką.
Wiele z nas zna takie piękne określenie, za które najchętniej by komuś w twarz dali- tapeta. Inaczej mówiąc zbyt duża ilość kosmetyków dająca wrażenie maski, bo przecież człowiek nie może tak wyglądać naturalnie!
Dzisiaj zatem pokażę Wam od A do Z jak ja wykonuję swój dzienny makijaż, jakie stosuję kosmetyki i w jakiej ilości. 
Na wstępie chciałabym powiedzieć tylko jedno: nigdy nie byłam zwolennikiem maski. Starannie dobieram swoje kosmetyki tak, aby ukrywać widoczne skazy i uwidaczniać zalety mojej urody.


Od lewej: zestaw Wibo do konturowania twarzy, około 15 zł; pędzelek ze sztucznego włosa do podkładu oraz różu; kredka do brwi rudobrązowa od Lovely koło 4 zł; baza pod makijaż Ingrid (między 20 a 30 zł- ja za 10 zł z allegro); chiński zestaw korektorów jakieś 6 zł; concealer Astor Skin Match Protect 002 Sand 30 zł; podkład Mat Titude AntiShine 102 - 30 zł; Rimmel puder Stay Matte transparentny jakieś 20 zł(nie pamiętam).

To jest podstawowy skład jaki muszę mieć w swojej kosmetyczce. Przyznam się Wam, że nie zawsze mam ochotę i czas na makijaż. Idąc na 6 do roboty często wolę jedynie kreski na powiece, tusz i móc swobodnie trzeć się pod oczami ze zmęczenia, nie myśląc, że się rozmarzę. Jednak popołudniowe zmiany albo wolne dni to czas kiedy poświęcam sobie te 5 minut. A teraz uwaga! Widok może być znajomy i nieprzyjemny, pokażę swoją facjatę bez dosłownie żadnego kosmetyku.


Jak widać mam twarz ze skłonnościami do świecenia na nosie o brodzie, sińce pod oczami oraz plamki od przebarwień związanych z opalaniem, pajączki oraz inne problemy skórne, które zwykle staram się chować przed światem. Czyli jestem taka jak większość z nas w weekend.

1. Zaczynamy od nałożenia bazy Ingrid. Można ale nie trzeba jej stosować. Ja mam tendencję do macania się po twarzy czy też pracuję często używając siły zatem bywa, iż wychodzę z pracy upocona. Baza pozwala na utrzymanie makijażu na miejscu.

2. Nakładamy korektory.


Przybliżcie sobie zdjęcie, aby widzieć wyraźniej, gdzie nałożyłam. Kolor żółty użyłam w kącikach oczu na silne zasinienie, aby tym kolorem wywołać efekt zmieszania, czyli skorygować do barwy bardziej naturalnej i jaśniejszej. Zielonym zrobiłam przebarwienia skóry przy brodzie, zewnętrzne kąciki dolnej powieki, gdzie widzieliście opuchnięcia. Różowy jest na pajączki oraz wszelkiej maści widoczne zaczerwienienia i pryszcze ze stanem zapalnym. Tych ostatnich nie mam, ale całą resztę pokryłam.
Uważam, że każdy musi mieć takie korektory, niezależnie od ceny- dla zmęczonych kobiet, które nakładają makijaż i nadal mają zasinione oczy to jest produkt  niemal bezcenny!

3. Kolej na korektor, czy też concealer czyli coś w rodzaju nie pokrywającego mocno korektora. Pokochałam go już pół roku temu i miłość trwa dalej. Uwaga- mój produkt ma gąbeczkę, którą można swobodnie nakładać produkt pod oczy. Jeśli Twój takiego nie ma to używaj gąbki do podkładu albo pędzelka. Produkt ma się sam wchłonąć i ocieplić od ciepła skóry. Nakładanie palcem zniszczy efekt.
Dalej nakładam podkład. Jest to mój nowy nabytek, gdyż zwykle stosowałam produkt z tej samej linii co korektor. Zgodnie z opisem asystentki z Rossmanna podkład ten jest gęściejszy i przez to trzeba szybko go nakładać i mocno rozcierać żeby nie mieć plam. Ja mam doświadczenie więc idzie mi to sprawnie- ty użyj Skin Match Protect, albo nieco rzadszego.


Jak widzicie na tym etapie już ukryłam wszystkie moje niedoskonałości. Nie mam sińców, przebarwień, nic się nie świeci.
Pokryłam całość pudrem transparentnym, gdyż nie znoszę tłustej twarzy. Wybieram pudry mineralne albo transparentne ze względu na naturalność. Nie chcę efektu maski tylko wygładzenia twarzy i wyrównania koloru.

4. Na koniec już właściwie się bawię. Paleta do konturowania od Wibo to świetny produkt. Ciemny używam po bokach nosa, pod kością policzkową, w łuku podbródka, by wizualnie ukryć tłuszczyk. Rozświetlam brodę, nos, policzki oraz czoło. Z różem ostrożnie- nakładajcie go od kości policzkowej takim ruchem zamiatającym, albo jak pędzlem. Nie rozsmarowujcie, albo nie róbcie jak pajacowi kółka na policzki. Ma być smuga różu.
Do tego kredką zarysowuję brwi, nadając im kształt. Dodaję różową szminkę.
No i podstawowy makijaż- kocie oko eyelinerem Wibo, tusz od Loreal Volume Million Lashes z olejkiem arganowym i efektem Noir (uwielbiam go, nie spływa, nie kruszy się i trudno go zmyć!), trochę cienia Wibo Quatro z morskim kolorem oraz złocisty Rimmel i TADA:


Porównać Wam efekt przed i Po? Jezu, boję się.
Albo:

Niestety mam takie a nie inne oświetlenie w pokoju, że ciężko cokolwiek uchwycić. Mam nadzieję jednak, że różnicę widać.

W ostatnim wpisie obiecałam również przekazać Wam swoje wrażenia dotyczące szamponu firmy Seboradin dla wypadających włosów. Recenzja nie będzie długa. Nie polecam. Włosy po umyciu są szorstkie i twarde. Nie zauważyłam żadnych ekstra efektów, które spowodowałyby zakup tego produktu.
Powiecie, że ciężko na efekty po dwóch myciach, a ja odpowiem Wam, że niestety się mylicie.
Szampony i odżywki w takich cenach sprzedawane MAJĄ OBOWIĄZEK posiadania natychmiastowych efektów, które przywiążą ich do kupującego.
For example- po zabawie Seboradinem użyłam szamponu Jantar oraz odżywki Banana od Kallosa. Dawno mi się tak włosy nie układały. Są piękne, pachnące i miękkie. Efekt natychmiastowy. Efektem długofalowym jest to, że Jantar używam z ponad miesiąc albo dłużej i włosy mniej mi wypadają. Dlatego nie dajcie się mamić, że dany produkt coś zrobi kiedyś tam jak umrzecie na sinice, tylko ma działać tu i teraz. Ma Was zatrzymać, przywiązać, dać Wam coś za tą wysoką cenę. A nie robić sobie z Ciebie jaja.

Dodatkowo chciałabym się pochwalić, że od 4 tygodni walczę z Kayli Itsines oraz z dziewczynami od Tipsi -> TipsForWomen
Polecam Wam podejmowanie wyzwań i szukanie motywacji. Za dwa miesiące pokażę Wam efekt dziewczyny, może to Nas wszystkie zmotywuje.

Wielkie buziaki dla Elizy S., która zainspirowała mnie do dzisiejszego wpisu.

I kochane Panie- skończcie z wymówkami, że nie macie czasu, że nie chce wam się, że to i tamto. Póki nie musicie wstrzykiwać sobie botoksu albo chować głowy w karton to dbajcie o siebie i skorzystajcie z moich rad.
Jeśli potrzebujecie osobistej porady- piszcie do mnie komentarze albo wiadomości prywatne na maila.

Całusy i gorące uściski na zimne dni!
Wasza Iza.

Skóra i jej problemy- część kolejna

Witajcie!

Dłuższą chwilę mnie nie było. Jest to wynik dużej ilości pracy i braku wystarczającej ilości siły, by to zrównoważyć. Jednocześnie miałam urlop, który spędziłam na Teneryfie z nowopoślubionym mi Panem :) Wróciłam pełna sił, opalona i z nowymi problemami, które muszę rozwiązać.

Zatem zaczynamy! Teneryfa jest piękna, ale wpływ tak silnego słońca na nas jest niezmiernie..okropny. Jaki jest efekt:
- włosy "wypalone" i sianowate (bardzo twarda zmineralizowana woda)
- skóra przesuszona i na głowie i na ciele
- poparzenia słoneczne

Na wypalenie włosów stosowałam odżywkę Gliss Kur Total Repair, ale jak możecie się domyślać jest to produkt kosmetyczny a nie dermatologiczny, co za tym idzie efekt był znikomy. Chwilowe nawilżenie, puszystość i miękkość.
Na przesuszoną skórę nic nie poradziłam specjalnie. Ilość natłuszczaczy spowodowała, że mam obrzydzenie do kremów z filtrami powyżej 10UV. Miałam po powrocie tak zatkane pory, że wyszły mi syfy na dekolcie, plecach i ramionach. Od tygodnia z nimi walczę znanymi Wam już sposobami- Under Twenty, Cetaphilem i innymi produktami antybakteryjnymi.

Do składu moich ukochanych produktów dołączyłam mydełko antybakteryjne z Rossmanna, koszt koło 3 zł oraz żel do mycia ciała Ziaja Kozie Mleko.
Faktem jest jedno- wygrywam ;)

Poparzenia słoneczne to temat, który jest nam znany. Pytanie jest tylko takie- czy wiemy co wtedy zrobić? Babcie sięgną po piankę D-Panthenol. Super. Jednak to środek inwazyjny- działa tu i teraz i trzeba go aplikować dość często. W przypadku silnych poparzeń polecam Wam balsam z aloesu, albo sok z aloesu, maślanka (jezu uwielbiam ten moment kiedy chłodna maślanka oblepia mi ciało i zaczyna ono śmierdzieć jak zdechłe kocie jaja....>.<) albo balsam z D- panthenolem 10% od Ziaji.

Jednak dzisiejszy post pragnęłam poświęcić paru innym produktom oraz zapowiedzieć rychłą recenzję innego.
Zacznę od prezentacji i uwaga! Można stracić wzrok, prezentuję moją facjatę w dniu dzisiejszym.


Wybrałam tańsze produkty od Perfecty. Maseczka oraz płatki pod oczy. Padło na nie, dlatego, że staram się Wam udowodnić od początku, iż nie musimy wydawać milionów na dany produkt, aby widzieć efekt. Tym bardziej, że blog głównie kieruję do osób 20-40 lat, a nie wyżej, przez co nie muszę specjalnie udawać, iż moje słowa uratują jakiejś starszej osobie cerę.
Ale dobrze, zacznę od maski.
Nakładanie jest proste, zaś sama maska nie ma konsystencji zasychającej w dłoniach, kleistej tylko jest niczym krem albo balsam. Świetny wybór zatem jeśli nie lubimy czegoś z twarzy zmywać- maskę starczy wetrzeć w skórę.
Ładnie pachnie, opakowanie dobrze się rozrywa i nie musiałam z nim walczyć. Skóra na długo jest natłuszczona, co może być niekomfortowe. Jestem zwolennikiem delikatnie nawilżonej skóry, a nie maski z tłuszczu. Co zabieg to zabieg.


Dla efektu odrzucenia nie mam makijażu i jestem taka jak Wy, zatem wygodna, swobodna i gotowa na domowe SPA. Efekt widoczny na zdjęciu jest po wchłonięciu się maski. Błyszczę się, ale mam też odżywioną skórę. Zatem polecam Wam tą maskę, koszt około 4-5 zł, dwie aplikacje z jednej saszetki.

Przejdźmy do drugiego produktu- Hydrożelowe płatki pod oczy.

Zapytacie czemu wybrałam 45+? Ano dlatego, że ma odpowiedni skład dla mnie. Polecam go dla każdej osoby walczącej z nagminnie napuchniętymi i sinymi oczami. Jeśli tylko Ci się wydaje, że są napuchnięte- odstaw na półkę i kup ogórek, dwa plastry i po sprawie.
Ten produkt zdecydowanie spełnił moje oczekiwania. Co prawda odczuwałam dyskomfort z trzymaniem ich na twarzy, ale po zdjęciu poczułam chłód, a potem odświeżenie i jakby napięcie skóry. Polecam zatem każdemu.

Produkt miesiąca! W ostatnim wpisie mówiłam o tym, że zamówiłam te 12 ampułek. Koszt to 19 zł plus przesyłka, można znaleźć taniej, ale ja wolałam od zaufanego sprzedawcy. W ostatnich linkach podawałam Wam do niego na allegro adres.
Czym jest placenta? Łożyskiem. Prawdziwym, takim wiecie- dzieci i te sprawy. Wykorzystywana jest w wielu produktach mających wzmocnić strukturę włosa i skóry głowy. W tych ampułkach jest sama czysta placenta, skondensowana plus parę substancji otwierających mieszki włosowe i mogących podrażniać skórę. 
Niestety po odbarwianiu włosów te zaczęły mi wypadać jak szalone. Posłużyłam się zatem terapią placentą oraz szamponem Jantar i Łopianowym. Efekt? Pierwsza aplikacja sprawiła mi trudność, butelkę otwierajcie lepiej przez ręcznik, bo można się pociąć szkłem. Placenta rozlewa się po skórze, nie zawsze trafia tam gdzie bym chciała. Na przykład na twarz...wycierając ją miałam nadzieję, że nie urośnie mi plama włosów na nosie. (God please nooo...)
Niestety aplikacja sprawiła, że skóra mnie swędziała. Efekt minął przy kolejnym nałożeniu.
1 ampułka- 1 nałożenie. Zabieg jest inwazyjny, mocny i nie można tego dzielić.
Wykorzystałam zatem 9 ampułek. Dzisiaj miałam badanie skóry głowy i włosów. Niestety placenta nie spełnia wszystkich postawionych tez.
Plusy:
- włosy stopniowo przestają wypadać
- początkowe podrażnienie znika
Minusy:
- włosy mogą wrastać albo odrastają, ale osłabione
- przesuszona skora głowy, naczynkowa i podrażniona

Zatem warto ją stosować, ale nie samą. Ja zaniechałam olejowania, co wpłynęło na suchość skóry. Ale zagęszczenia to ja nie zauważyłam. Dlatego zaczynam testować inny produkt, polecony mi dzisiaj przez demokonsultantkę:

Koszt 21, 99 zł na stronie producenta, dostępny w Superpharm, ale narzut cenowy może być większy. Jaki jest? Nie wiem, ponoć rewelacyjny. Dostałam próbki, dzisiaj pora mycia głowy, więc przetestuję. O efektach opowiem przy następnym poście.

Jeśli chciałybyście abym sprawdziła jakiś produkt, albo macie jakiś problem, a wolicie zapytać mnie niż kosmetologa- pytajcie w komentarzach, piszcie co sądzicie. Pamiętajcie, że piszę to dla Was, moich koleżanek głównie.

Pozdrawiam :)))
Lillith

Skóra i jej problemy

Witajcie!

Pod pierwszym moim postem poruszyłyście parę ważnych kwestii, które myślę, iż wymagają doprecyzowania.
Pierwszy komentarz mówił o sprawie objętości- jest taki preparat, który pomoże Wam zwiększyć i to nie optycznie, a faktycznie wzrost włosa.

Do tego szamponu można dokupić wcierkę łopianową. Całość wyjdzie na około 16 zł w Rossmannie. Produkt sprawdzony przez moją mamę. Jednak pamiętajcie, że użycie preparatu tego typu nie da efektu "CUD". Objętość włosa zwiększy również terapia u fryzjera na odżywienie cebulki włosa, również wspomniane masaże, a na pewno należy zmienić tryb życia i jedzenia. Polecam też osobiście sok z aloesu jako wcierkę, albo dodatek do herbaty- od środka i od zewnątrz wspomoże.
Drugi komentarz zwracał uwagę na inną stronę medalu. Jeśli masz przetłuszczające się włosy nie polecamy działań pobudzających pracę komórek łojotokowych w skórze głowy. Bardziej polecam szampony z mlekiem kozim obniżającym pH skóry oraz płukankę z pokrzywy. Im mniej obciążamy włosy tym lepiej i tym mniej problemów z przetłuszczaniem się skóry.

Dobra, trzeci komentarz. Link do zakupu maseczki do włosów Bania Agafi jest w pierwszym poście.
Kallos Bananowy : http://allegro.pl/maska-bananowa-do-wlosow-kallos-1000ml-odzywka-hit-i5206414948.html
Ten sprzedawca ma wiele innych produktów, o których będę pisać. Ale dla przykładu w sklepie kosmetycznym kupiłabym go za 30 zł, a tu za 9 :) Jest różnica.
Tam również znajdziecie Amlę, a Loton z Babydream jest do kupienia w Rossmannie. Postaram się jednak lokować Wam produkty jakie kupuję.

Komentarz Wagabundy jednak zainspirował mnie do poruszenia tematu problemów skórnych, z którymi właściwie każda z nas się borykała. Zatem temat główny tego posta:

SKÓRA

Powiem Wam szczerze, że dałabym wiele, aby nie mieć pojęcia na temat pielęgnacji skóry. Chciałabym by była sama w sobie jedwabiem bez skazy. Ale nic z tego!
Od paru lat ze względu na stres w miejscach pracy zaczęłam cierpieć na nerwicę natręctw oraz niemal miałam owrzodzenie żołądka. Efekt był taki, że na mojej skórze ramion, pleców, piersiach oraz twarzy pojawiały się swędzące wypryski, na które nie miałam rady. Zaś nerwica sprawiła, że pięknie to rozdrapywałam tworząc co rusz głębsze blizny. I tu ostrzegam, żeby pozbyć się takich ciemnych przebarwień na plecach i ramionach zapłaciłam dość tanio, bagatela 1500 zł. W dwa miesiące. Zatem nie polecam chodzenia w moje ślady.
Jednak zapytacie jak poradziłam sobie z wypryskami na twarzy i dekolcie.
Głównie pomogły mi tabletki antykoncepcyjne, które unormowały poziom hormonów w moim organizmie. Dlatego możecie skorzystać z tej opcji. Oczywiście jednak zdarzają się mi nadal takie wpadki syfkowe. Mam też cerę przetłuszczającą się w sferze T. Zatem to moje tym razem TOP 6 produktów na pokonanie pryszczy :)


1. Cetaphil
Jestem zdania, że ten produkt warto mieć, ale czy faktycznie pomaga? Zanim zaczęłam brać tabletki niewiele mi dał, ale jest polecany i może jestem wyjątkiem? W każdym razie przed ślubem, kiedy znowu miałam stresowe wypryski dopomógł. 
To produkt drogi, tak uważam. 42 zł za balsam bez zapachów, a jedynie z obietnicami to dość sporo. Rynek takimi jest przesycony, szczególnie jak sięgnąć po produkty Ireny Iris, które na dodatek ładnie pachną. Mam zatem mieszane uczucia, ale nie żałuję, że posiadam ten balsam. Dobrze wydany pieniądz.

2. Differin
Określiłabym tą maść mianem leku. Wydawana jedynie na receptę. Ale jeśli mam być szczera to jest tak cudowny produkt, że po kolanach do Częstochowy bym po niego szła jakbym musiała.
Zalety: mała tubeczka, wszędzie się mieści. To maść typowo punktowa, wydajna i szybko działa. Wysusza każdy punkt. Jeśli czujesz, że rodzi się coś pod skórą i tym posmarujesz to nie wyjdzie, dwa dni będzie się czerwienić, aż zniknie! 

Pięknie tonizuje skórę twarzy, pozostawia wrażenie ulgi. Przynajmniej ja tak to odczuwam, twarz mam gładką, matową, świeżą, całe sebum znika. Niestety nie mam już niżej 20 lat, ale stwierdzono u mnie trądzik dla dorosłych. Zatem cóż lepszego?

Kupiłam go jako tester i spełniał się idealnie. Nie polecam go jednak używać jako normalny podkład na dzień, a bardziej jako podkład na czas w domu, kiedy nie ma gości, ludzi i możecie wyglądać naturalnie. Jestem zdania, że wśród ludzi używamy produktów lepszej jakości, a nie półproduktów dla nastolatków. Z problemami walczymy w domu.
Oba produkty razem się dopełniają i spełniają swoją rolę. Krem zapycha niestety pory, więc należy mocno i dokładnie go zmywać.

5. Pro Formula Pure Process
Żel antybakteryjny dostępny za grosze w Tesco. Zdesperowana szukałam różnych alternatyw dla mojej skóry, również tych, co z dermatologią miały tyle wspólnego, co moja stopa z piłką nożną. Niby się nadaje, ale nie kopnie dobrze. Produkt szczypie podczas aplikacji, wysusza skórę bardzo mocno i nie da się go zakręcić, zatem nie zdążyłam go zużyć jak już był do wyrzucenia. Kupcie najpierw tester w saszetkach zanim użyjecie, żeby nie było, że nie ostrzegałam.

I ostatnia...czarodziejka wieczoru:
Kupiłam ten krem właśnie na przebarwienia na skórze, wynikające z mojej nerwicy. Jest cudowny! Wyrównuje koloryt skóry, delikatnie usuwa przebarwienia, nawet blizny wydają się mniej oderwane od rzeczywistości. Pięknie pachnie, jest bardzo wydajny i współmiernie do tego kosztuje. Ja dorwałam go na promocji wysyłkowej i nie żałuję.

Dobrze to teraz sprawy mniej chemiczne i apteczne. Preparaty na twarz pielęgnujące, które wymagają od was nieco więcej?
- Aloes- już dawno udowodniono, że sok z tej rośliny jest w stanie nawet pomarszczona heterę zamienić w super łanię. Działa odżywczo na skórę, pobudza komórki do regeneracji i nie obciąża jej. To proces długofalowy.
- Olejek arganowy- prawdziwy argan nie ma zapachu i jest bardzo przezroczysty. Ja mamie kupiłam go w Maroku. Nie dajcie się nabierać, szukajcie dobrze, a produkty gdzie piszą, że jest- sprawdźcie na którym miejscu w składzie jest. Zapewne jest ułamek procenta.
- Lipa i rumianek.
Macie wybór- albo iść do kosmetyczki, albo samemu oczyszczać sobie skórę. Ja wybieram parówkę z koszyczka lipy i rumianku. Po 15 minutach mam otwartą skórę twarzy, delikatnie wyduszam czarne punkciki, potem peeling proszkiem do mikrodermobrazji , chłodną wodą zamykam pory, maseczka odświeżająca i już :)

Nie stosuję maseczek własnego wyrobu. Po prostu nie mam na to czasu. Nauczyłam się wybierać produkty odpowiednie dla mojej skóry, stąd na przykład dla osób z przetłuszczającą się sfera T nie polecam wszelkiej maści glinek, bo mogą uczulać. Fajna maseczkę kupiłam z serii Bania Agafi: Ekspresowa maseczka do twarzy. Uwielbiam to uczucie chłodu jakie mam po jej zastosowaniu.
Ogółem nie polecam Wam wierzyć w każde bajki opowiadane Wam przez reklamy z TV. Nie wszystko złoto co się świeci. Oglądajcie skład i wystrzegajcie się alkoholi, wody i perfumów na pierwszych miejscach. Parafina także nie jest specjalnie cudowna na skórę, bo ją zatyka. Nie myjcie twarzy mydłem tylko chłodną wodą.
I szukajcie równiez w internecie, czytajcie opinie, pytajcie publicznie. A co najważniejsze: korzystajcie z produktów naturalnych: wyciągu z brzozy, pokrzywy, rumianku, aloesu.

Jeśli macie do mnie pytania o produkty to czekam na nie. Jestem również ciekawa waszych opinii, jak i tego czy skusiłam Was do zrobienia drobnych zakupów :) Piszcie i inspirujcie mnie do dalszych postów!
Obsługiwane przez usługę Blogger.