Zmiany i nowości

Witajcie moje drogie :)

Po dość długiej przerwie wracam do Was z wieloma nowościami.
Pierwsza jaka rzuca się w oczy to zmiana domeny. Doszłam do wniosku, że nazwa mogła być dla Was niejasna i mało kojarząca się z tym, o czym tu mowa. Dodatkowo strona wizualna jednych mogła odrzucać innych zachęcać- musiałam zatem pójść na kompromis.

Zatem witajcie na stronie Schody do Urody- wszak bycie piękną nie jest proste. Oj tak, często o tym się przekonuję.
Aktualnie walczę z podskórniakiem. Ten mały podstępny czerwony bolący punkt pojawił się po tym, jak w pracy odwiedził mnie klient, który mył się bodajże na wiosnę 1997 roku, a ja dotykałam jego dowodu, zaś potem z nadmiaru osób w kolejce nie miałam jak zdezynfekować dłoni. I masz babo placek! Na szczęście maść ichtiolowa pod ręką.

Wracając do meritum.
Mam nadzieję, że nowy wygląd się podoba. Zmieniłam także możliwości komentowania. Nieco obawiam się anonimowych wyzwisk, niestety ciężko mi wyłapywać wśród znajomych takich, co mnie nie lubią, ale mnie obserwują żeby wykorzystać jakiś moment i coś rzucić anonimowo. Ufam jednak, że ta zmiana wpłynie na ilość komentujących i okazanie mi w jakiś sposób, że to, co piszę jest przydatne.

Co dzisiaj dla Was szykuję?
Pamiętacie może jak zachwalałam produkty firmy Kallos, prawda? Otóż postanowiłam wypróbować maskę do włosów Crema al Latte.
Użyłam jej tylko raz, ale powiem Wam jedno: jest zachwycająca!
Posiada piękny zapach oraz faktycznie spełnia swoją rolę. Pokrótce:

Cytat za wizaz: "Dzięki proteinom pozyskanym z mleka krem wspaniale nadaje się do każdego rodzaju włosów, pozostawiając je delikatne i odżywione. Doskonały do zregenerowania włosów osłabionych przez rozjaśnianie, farbowanie oraz trwałą ondulację."

W internecie znajdziecie więcej ciekawostek o tym produkcie, a także o innych z tej serii. Ja jestem zachwycona. Włosy mam gładkie, nie plączą się i są błyszczące- czyli to, co chciałam. Jeśli dodatkowo faktycznie je wzmocni to tym bardziej nigdy jej już nie zmienię. (oczywiście żartuję, wszelkie szampony i maski należy zmieniać, aby organizmu nie przyzwyczajać)

Kupione produkty w Rossmannie nadal spełniają swoją rolę, z czego jestem bardzo zadowolona. Polecam eyeliner z firmy Wibo. Miałam już Scandaleyes z Rimmela i (notabene zgodnie z opinią Doradcy z Rossmanna, którą to nie posłuchałam i cóż- tu uwaga w Naszą stronę, czasami są ludzie od nas mądrzejsi, którzy testowali produkty, znają je i warto ich posłuchać.) to była totalna porażka. Ten zaś z Wibo nie jest wodoodporny, może się mazać, ale ma piękny czarny pigment i jest niedrogi.

W dniu dzisiejszym tylko tyle mam Wam do powiedzenia. Rozmyślam nad Mikołajkowym konkursem, ale to zależne jest jedynie od tego ile osób będzie komentowało moje posty i popularności. Ciężko abym robiła konkurs dla dwóch- trzech osób, które na bieżąco ze mną rozmawiają o blogu, bądź komentują (w tym moja siostra).

Ach! I zapraszam Was także na mojego fanpage'a na facebooku! Tam będę dawała Wam więcej newsów i linków. Może Was trochę ożywię :)

Całuję!

1 komentarze:

  1. ja mam Kallos bananowy ale jeszcze jej nie spróbowałam...jakoś czasu brak i wszystko na szybo ostatnio robię...może w weekend gdy będzie więcej czasu dla siebie :D

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.