Sprzedam tą jedyną, najpiękniejszą- suknię ślubną

Witajcie,

dzisiejszy post prosiłabym nie traktować jako platformę sprzedażową, a bardziej jako coś a la reklamę.

10 czerwca upłynie rok, jak stawałam na ślubnym kobiercu z moim ukochanym. Cudowny rok, upewniający mnie w tym, że to mężczyzna mojego życia :) Zapewne wiele z Was mnie rozumie. Młode małżonki mają wzniosłe uczucia do swojego świeżo poślubionego, starsze to już zaczynają inaczej reagować, szara rzeczywistość.

Dla mnie za to nastąpiła ta chwila, kiedy niestety muszę oddać którejś z Was moją piękną suknię. Większość z Was wie w jakich warunkach na ten moment mieszkam, nie mam miejsca na tak dużą sukienkę. Inna sprawa, że raczej nie miałabym ją na co założyć ;)

Oto moja piękna suknia ślubna.
Wykonana jest z śnieżnobiałego atłasu oraz koronkowego gorsetu, zdobionego pięknymi kwiatowymi aplikacjami.
Marzyła mi się taka nietypowa princeska. Stąd widoczne rozcięcie, na którym są również aplikacje kwiatowe z koronki. Całość zamyka gustowna kokardka.
Suknia jest szyta ze wzoru, aczkolwiek w oryginale posiadała mało uroczą różę z czymś co miało być wiszącymi na łodygach liśćmi. Niestety suknia miała już swoje lata, więc kwiat przypominał gniazdo, a liście frędzle od zasłon. Dlatego w mojej wersji jest kokarda.
Stawiałam na urok, ale nie przesycenie całości przepychem. Koronka sama w sobie jest bardzo ozdobna.


Gorset aby mógł utrzymać mój dość potężny biust musiał być spięty zamkiem, nie zaś ściągany tasiemkami. Próbowaliśmy- nie udało się, niestety odkształcał się. Suknia posiada wszytą w spódnicę halkę wraz z kołem.
Kolejnym smaczkiem jest to, że suknia posiada niewielki, ale jednak, tren. Na ogon naszyta jest piękna aplikacja z koronek, taka sama jak na gorsecie. Dla wygody podwiązuje się ją tasiemkami, co daje efekt krezy.


Do sukni w zestawie zamówiłam piękne atłasowe bolerko ze stójką, które nieco łagodziło efekt dekoltu. Mogłam spokojnie iść do ołtarza, a powiem Wam, że ksiądz proboszcz pokiwał głową i pogratulował szeptem sukienki :D

Po moim weselu i sesji zdjęciowej oddałam suknię do wyprania i naprawienia przez salon. I tam się aktualnie znajduje. Salon Madleine Poznań przy ul. Głogowskiej 32.
Panie wzmocniły gorset, wzmocniły fiszbiny, aby dla innej panny młodej nic się nie odkształcało.

Podsumowując: to była ta sukienka, przy której padło słynne Say Yes to the dress. Uważam ją za najpiękniejszą na świecie. Mam nadzieję, że komuś również się spodoba i pójdzie dalej w świat powodując wiele wzruszeń i pozytywnych przeżyć.

Suknia w oryginale szytym na mnie warta była 2500 zł wraz z bolerkiem, rozmiar 40/42 (na miarę więc ciężko określić)
Aktualnie możecie ją kupić w salonie Madleine za jedyne 1500 zł. W skład wchodzi:
- suknia
- koło i halka
- bolerko
- dopasowywanie sukni i cała krawiecka obróbka.
A to ostatnie jest bardzo ważne. Zwykle musicie krawcową do takich sukni sobie doliczać. Przy tej macie 100% kompleksową obsługę, ale jedynie do końca maja. Wtedy upływa mój czas komisowy. Jeśli Wam się podoba to po prostu idźcie, umówcie się, pokażcie zdjęcia z tego bloga i zmierzcie tą suknię :)
Cena do negocjacji, ale dopiero po wkroczeniu do salonu :)


Makijażowe triki i tipy

Witajcie w ten Wielkanocny dzień moje kochane :)

Dzisiaj nie będę Was zamęczać jakimiś moimi próbami makijażowymi, osobiście nie chce mi się nawet malować. Zrobiłam sobie dzień No-Makeup, dziwnie się z tym czuję, ale przynajmniej skóra może odetchnąć. Wieczorem maseczka i relaks :)

Jednak od dawna myślę o tym, aby w jednym poście dać Wam parę praktycznych porad makijażowych, które nie raz uratowały kobiety od porażki makijażowej albo od destrukcji lustra. I o tym będzie dzisiaj:)  Oto Triki i Tipy makijażowe:

1. Taśma samoprzylepna

Nie miałyście kiedyś takiego momentu w życiu kiedy chciałyście mieć równe kreski malowane eyelinerem? Albo idealnie odcięty cień do powiek, jak na tych super fotkach ładowanych przez internetowe strony?
Jest rozwiązanie!
Wystarczy kawałek taśmy klejącej nalepić pod takim kątem i precyzyjnie, aby móc malować wymarzone makijaże.

Uwierzcie mi, makijaż zrobiony z wykorzystaniem tak prostego triku może okazać się niebywałym sukcesem :) W końcu po to się malujemy, aby czuć się w pełni ubrane, a która z nas nie lubi szykownego ubioru?

2. Magiczne "otwarcie oka"

Tajemniczo brzmi, ale to nic innego jak po prostu sprawienie, aby wizualnie Twoje oko było bardziej otwarte, a brew wyżej. Dla mnie ten trik jest już codziennością, stąd przedstawiam go Wam, ale wiecie...pewne rzeczy wchodzą w nawyk. Tak jak to, że w kąciku wewnętrznym oka robimy rozświetlającym cieniem. 
No ale dobrze, o co mi chodzi?
Chwytacie za białą kredkę, biały cień- zależy co macie pod ręką i malujecie pod łukiem brwiowym i nad łukiem, tworząc tym samym miejsce rozjaśnienia. Blendujecie je ze skórą wklepując palcem albo rozcierając pędzelkiem.
Ja stosuję ten trik jako wykończenie makijażu brwi :) Polecam :)

3. Dwie bazy pod makijaż

Kiedy usłyszycie od męża, narzeczonego, albo chłopaka zdanie "po co kupujesz, przecież masz" (o ile w ogóle będą się orientować w waszych akcesoriach) to śmiało możecie zwalić to na mnie.
Dlaczego dwie? Nasza twarz zwykła nie być jedną plamą z tym samym problemem. Bywa nawet i tak, że tych problemów jest parę:
- czerwone plamy od pękających naczynek
- przetłuszczające się miejsca w sferze T
- wysuszające się miejsca na policzkach
- trądzik itd.
Oczywiście nie jest mądrze kupować paru baz, ale np od Bielendy macie takie fajne perełki.
Jest wersja rozświetlająca, wersja dla skóry, która ma przebarwienia oraz dla tych, którzy lubią efekt muśnięcia słońcem. To oczywiście przykład, bo baz jest wiele i każda ma inne zadanie. Dlatego fajnie jest np posiadać bazę wyrównującą koloryt cery z matującą na strefę T. Nakładacie ją tylko tam, gdzie potrzebujecie i już! Na pewno zauważyłyście, że tam, gdzie położycie produkty mające matować skórę, a tam nie ma problemu z błyszczeniem to skóra się przesusza. Dlatego zawsze warto mieć więcej niż mniej ;) Babski trik!

4. Wsuwka do włosów

Tutaj bardziej informacyjnie aniżeli odkrywczo. Aczkolwiek ostatnio zdumiał mnie fakt, ze ludzie tego nie wiedzą! Naprawdę, zatem czytając to wiedzcie, że naprawdę istnieją dorośli, nieświadomi tego faktu dorośli!

Wsuwki do włosów mają krótszą pofalowaną część i dłuższą prostą. Zwykle jak zauważałam każdy wsuwał pofalowaną stroną ku górze. Błąd! Dopiero włożenie wsuwki stroną prostą ku górze pozwoli na to, aby nasza fryzura się trzymała i nie przemieszczała.

5. Eyeliner z mascary

Ile razy miałyście tak, że kupowałyście cudowny tusz, którego nic nie ruszy, a eyelinery się kruszyły, rozmazywały itd? Ja tak mam ciągle. Scandaleyes od Rimmel to dno, zaś od Wibo ma mało precyzyjny pędzelek i się rozmywa. Jest na to sposób.
Wystarczy sięgnąć po pędzelek do eyelinera, ja mam taki krótki fajny albo ten do brwi jest bardziej precyzyjny, otworzyć mascarę i nabrać tuszu. Potem starczy jedynie namalować kreskę i cieszyć się piękną sójką :)


6. Zalotka do rzęs

Nie wiem dlaczego ten produkt jest tak mało używany. Osobiście nie miałam zwykle takiej potrzeby, mam rzęsy w przyzwoitym stanie i powiem szczerze, że nie potrzebowałam ich podkręcać.
Jedna rzecz, którą na pewno muszę Wam powiedzieć- najpierw działasz zalotką, a dopiero potem robisz tuszem. Niestety miałam przyjemność widzieć kobiety wiele ode mnie starsze, które robiły odwrotnie i się dziwiły, że wszystko się przylepia, a tusz się łamie. No heloł! Naprawdę nie jest wstydem sięgnąć do internetu i poszukać instrukcji, wstydem jest udawać, że się potrafi.
No ale dobrze, teraz trik!
Chcecie mieć fajnie i szybko, a co najważniejsze mocno podkręcone rzęsy? Przed użyciem ogrzejcie górę zalotki suszarką, albo ogrzejcie w dłoniach. Potem sprawdźcie na przegubie czy nie jest za gorące i voila! Działa jak lokówka :)

Mam nadzieję, że podobają Wam się te triki :) Jeśli chcecie więcej to zapraszam do komentowania, piszcie co stosujecie, a co Wam się nie sprawdza. Napiszcie też własne triki :)

Buziaki i Wesołego Jajka!

The balm- Balm Voyage! oraz re-ewolucja brwi

Dzień dobry słoneczka :)

W ten jakże piękny słoneczny weekend postanowiłam zrobić dla Was recenzję dwóch produktów. Jednym z nich jest paletka The Balm oraz pomada do brwi ABH, które otrzymałam od męża w prezencie.

The Balm- Balm Voyage!


Paletka, którą uważałam za takie mocno ekstremalne marzenie. Oczywiście poza Huda Beauty albo ABH Reinessance. Przyzwyczajona jestem do produktów z takiej dość średniej półki, ale powiem Wam tak- na dobrą sprawę mogę iść i kupić za 30 zł jeden cień od Rimmel i być w samym pępku radości, ale...The Balm w powyższym wydaniu kupimy od 140 zł do 160, w zależności skąd i jaka strona. A niestety jakość w porównaniu do MUR? Sięgam po The Balm i czuję się niegodna tak dobrych pigmentów i jakości.
Paletka The Balm Voyage! jest śliczną retro kopertą, która po otwarciu okazuje nam dobrej jakości lusterko z zabawną ramką koła okrętowego. Poniżej mamy 9 cieni do oczu, rozświetlacz, brązer, dwa róże oraz dwa błyszczyki.
Produkt nie posiada typowych cieni matowych, jedynie ten w kolorze kości słoniowej Welcome, sugerujący nam rozpoczęcie makijażu jest typowo matowy. Reszta cieni jest metalicznych, opalizujących.
- Bienvenue - to kolor opalizujący na złoto, częstokroć wygląda na skórze jak nude z metalicznym złotem. Najlepiej nakładać na mokro.
- Bienvenido- ciemny brąz o zimnym odcieniu, złamany czarnym i złotym brokatem. Mocny pigment zimnego brązu, aby jednak osiągnąć ten błysk trzeba nakładać na mokro.
- Benvenuto- kocham ten kolor, idealna baza pod cut crease albo inny ciepły makijaż. Delikatny nude z biało-złotym opalizowaniem. Spokojnie nakładać na sucho.
- Tervetuloa- ciepły brąz, drugi matowy jaki wyhaczyłam w tej paletce. Nie używałam, nie wiem jak z pigmentem. Ale wydaje się być całkiem porządny.
- Welkom- tutaj wielkie LOVE! Ciemnozielony ze złotymi drobinkami cień uwiódł mnie po całości. Świetnie napigmentowany, trzyma się cały dzień, a blenduje cód miód malina.
- Willkommen- płynne stare złoto, bardzo mocno napigmentowany! Trzeba go ostrożnie nakładać, aby dozować tą przyjemność. Metaliczny odcień.
- Valkommen- zimny ciemny brąz wchodzący w wiśniowy brąz z mocnymi złotymi akcentami. Od Bienvenido różni się odcieniem brązu. I jakością, jest nieco gorszy jakościowo.
- Failte- czerń ze złotem, niestety nie miałam okazji jej testować, zwykłam robić makijaże dość ciepłe i delikatne, czasem z mocnym akcentem, więc czerń mi nie podchodziła. Ale po samym kolorze wiem, że na pewno po niego sięgnę.

Duże placki:
- Kuwakaribisha- rozświetlacz na pewno znany każdemu, żadna nowość, jest cudowny! Używałam rozjaśniacza od Wibo i powiem Wam, że normalnie jakby mi skóra odżyła! Piękne złoto, idealne na kącik oka albo na rozblendowanie zbyt ciemnego oka.
- Croeso- to nic innego jak Bahama Mama czyli bronzer do konturowania w ciepłym brązie. Trzeba z nim mocno uważać, jest mocny i ciepły, dla bladziochów jak ja jego zbyt duża ilość równa się plamom na skórze. Pomijam kwestie wyglądu. Przy odpowiednim rozblendowaniu można osiągnąć piękne ozłocenie skóry.
- Huan Ying- peach blush, czyli brzoskwiniowy ciepły kolorek różu, mocny pigment
- Dobrodosli- zimna śliwa tak bym nazwała ten kolor, przydymiony róż? Piękny i mocny, mój faworyt.
Pomadek wam nie pokazuję, bo to po prostu dwa błyszczyki, produkty, których nie do końca będę używać, chyba, że mnie naprawdę natchnie. Mam wiele swoich dobrych od GR na przykład i powiedzmy, że od The Balm szminki najmniej mnie interesują :)

A oto parę moich zdjęć z wykonaniem makijażu całą tą paletką:

ABH Pomade Soft Brown


Zapewne pamiętacie tutorial, w którym pokazywałam jak można ładnie stworzyć sobie brwi jak z żurnala. Tak jak i zapowiadałam, to nie był koniec mojej drogi. Również się uczę i aktualnie mogę powiedzieć, że mam do tego narzędzia.
Pomada jest kremowa w konsystencji i naprawdę różnicę zobaczcie sami- moje brwi wcześniej, miesiąc temu a moje brwi dziś.



Jeszcze dajcie mi dobry tusz bezbarwny by mi włoski na brwiach nie odskakiwały to będę szczęśliwa :D

Hah! Jeśli podobała Wam się moja recenzja to kciuk w górę, głosujcie na mnie w Mistrzach Urody, czasu niewiele, a ja otwieram nowy etap w swoim życiu :)

Buziaki!
Obsługiwane przez usługę Blogger.