Szminki, czyli moje sukcesy i porażki zakupowe

Hejka!

W dzisiejszym poście pokażę Wam moją własną kolekcję szminek, którą sumiennie powiększam na złość oczywiście wszystkim wkoło mówiącym "na co ci kolejna szminka". Nie wiem jak Wy, ale ja czekam na kwiecień, by spokojnie napaść na Rossmanna i zmierzyć się z inną gamą kolorów niż posiadam :D

Ad rem- producenci szminek często i gęsto wiele nam obiecują, kusząc optymalnymi cenami za produkt i wychwalając ich jakość. Jednak nie zawsze obietnice się spełniają. Nie dam Wam wytycznych w jaki sposób uniknąć porażek zakupowych. Możecie jedynie ufać swojemu doświadczeniu i instynktowi. U mnie odpada marka Rimmel. Starczyła mi seria Scandaleyes żebym powiedziała DZIĘKUJĘ całej linii. Ale jak zobaczycie z tego zestawienia, nie tylko Rimmel usłyszał podziękowanie.

Zestawienie ułożyłam kolorystycznie, a nie od najgorszych do najlepszych. Zaczynamy od nude aż do ciemniejszych kolorów.

I. Golden Rose kolor 109

Recenzowałam go już w poprzednim poście, ale należy podkreślić, że od dwóch tygodni jest moim faworytem. Szminka delikatnie nawilża, ładnie wygląda, pasuje do każdego makijażu na wieczór i na dzień. Zawsze miałam ten problem z posiadaniem gamy kolorów, które nie robią ze mnie na siłę dorosłej kobiety. Znacie ten schemat jak już jesteście duże, macie pieniądze i teraz trzeba walnąć sobie krwistą czerwień, bo mama nie pozwalała ;) I ja poszukiwałam takiego koloru. Uważam, że ta seria szminek w ogóle jest cudowna. Polecam każdej Pani, naprawdę.

II.  MakeUp Revolution, Beloved


Zamówiłam tą szminkę skuszona jej niską ceną. Bagatela 5 zł. Jako, że lubię MUR i mam zaufanie do testowania ich produktów postanowiłam zaryzykować. Najwyżej mnie mąż z domu wyrzuci! Wybrałam kolor, który po swatchach wydawał mi się słodziutki, delikatny i dziewczęcy. Miałam kiedyś podobny i lubię róże.
Wszystko było ładnie i pięknie, wytestowałam na ręce, myślę sobie spoko kolor. Niestety okazało się, że mam wiele "ale".
- konsystencja sztyftu jest dziwna. Określiłabym ją mianem "szklistej"? Ciężko mi to nazwać. Nie jest miękka i aksamitna, nadająca ładny kolor. Jest twarda, śliska, mam wrażenie, że smaruję się tłuszczem o kolorze delikatnego różu.
- kolor nie jest intensywny, sam sztyft jest ślicznym odcieniem, a tu wychodzi mi taka Nivea Rapsberry (używałam, więc mam porównanie)
- po paru godzinach posiadania na ustach kolor się roluje przy wewnętrznych stronach warg, w miejscach, gdzie zwykle zjadamy szminki, zrobił mi się taki jaśniejszy pasek. Nieapetyczne. Wolę jak kolor stopniowo schodzi aż do zera niż jak robi mi jakieś dziwne cuda i wianki.
Reasumując- 5 zł...ok, spoko jak na chwilę różowawej pomadki na ustach. Nie dałabym więcej. Żałuję, że nie dorzuciłam kolejnych 5 zł na GR.

III. Live Love podseria MUR, matte pink past

Serdecznie przepraszam za zdjęcia, czasami są fatalne, szczególnie światło, ale nadstawiałam mordkę tak, by pokazać realny odcień. To jest...uwaga- POMARAŃCZ. Nazwa sugeruje róż, a to taki łososiowy pomarańcz. Konsystencję ma już lepszą niż MUR, faktycznie jak szminka. Daje całkiem ładny mat, ale mam wrażenie wysuszenia na ustach. 
Kolor dla mnie też jest taki dość ryzykowny. Może jak się opalę będzie ładniej wyglądać, póki co jest zbyt oranżadkowy. Szminka ładnie pracuje z ustami, wytrzymuje dość długo jak na produkt z przeceny za 10 zł :)

IV. Live Love Intense Beyond

Ten kolor po prostu kocham! Odważny, ale nie taki jak na "ulicę". Soczysty, wyrazisty. Szminka ma kremową konsystencje i ślicznie słodko pachnie. Ściera się tak jak lubię, stopniowo i nienachalnie. Nie zostaje na zębach podczas rozmowy. Nawilża wargi i nie powoduje w ostatnim etapie ścierania takiego efektu włażenia w strukturę ust. Ogromnie go polubiłam. Jak widzicie na razie mamy tą samą strefę cenową, a różnice są widoczne nawet na zdjęciach :)

V.  Wibo Million Dollars Lips, 02 i 03



Zestawiłam je w jednej pozycji, ponieważ pomiędzy nimi technicznie nie ma różnic. Szminki mają pacynkę jak błyszczyk, dość precyzyjną, więc można nadać ładny kształt. To jest matt bez dwóch zdań. Pierwsza warstwa nadaje kształt, druga kolor. Czuć jak usta się ściągają i stają się matowe. Niestety ma swoje minusy. Ciężko się zmywa, wręcz ściera. Ma się takie dziwne uczucie przez cały czas, że coś na tych ustach jest.
Kwestia zmywalności vs precyzja- jeśli nie umiecie robić konturu ust to sobie je odpuśćcie. Ta szminka nie pozwala na brak precyzji. Jak raz coś pójdzie źle to już nie ma szans na poprawkę.

VI. Live Love Intense Red Generation


Konsystencja szminki, zachowanie oraz piękny zapach dokładnie taki sam jak przy wersji powiedziałabym "jagodowej" tej szminki. Nic dodać nic ująć. Przy czym kolor czerwony, który starałam się byście mogli zobaczyć jest bardzo ładną czerwienią. Nie razi, jest taka ładna klasyczna odpowiednia na wieczór jak i na dzień.
Usta są nawilżone i ładnie wyglądają.

VII. Maybelline, Vivid Matte Liquid, 35 Rebel Red


Tutaj powinny być jakieś werble, albo Lacrimosa puszczona w tle. Kupiłam ten błyszczyk (?)/ szminkę na promocji w Rossmannie na zasadzie, nie wiem co, ale wezmę. Mąż mówi weź czerwoną, wiadomo mężczyźni lubią takie kolory. No i dobra, zapłaciłam i chcę nałożyć.
Ładnie się nakłada, kremowa i w ogóle, ale...dobra dobra, miała być matowa? Czekam aż zmatowieje. Mija parę minut i nic. Macam usta, lepka. Czekam. Patrzę w lustro, uśmiech numer pięć i co widzę? Szminka na zębach. Szminka na palcach. Na nosie, na brodzie...jezu, kiedy?!
To jest najgorsza szminka EVER! Jak mam ją nałożyć to mnie szlag jasny trafia i trzymam ją jedynie by każdemu udowodnić jaki fail zrobiła marka Maybelline. Może macie inne kolory i matowieją nie doprowadzając do pasji, ale mnie ten kolor doprowadził do szału.

PODSUMOWANIE

Jak widać korzystam z określonego pułapu cenowego, sięgając po to, co aktualnie potrzebuję. Szminki są w zasięgu każdego z Was, także możecie również sprawdzić czy miałam rację.
Osobiście zacznę iść bardziej w kierunku kolorów Nude, gdyż uważam, że po prostu podkreślają moją urodę, a nie postarzają na siłę :) Pamiętajcie, że nie każdy kolor wam służy. Niestety ja jestem przeciwnikiem szminek satynowych i perłowych, nie znoszę ich i kojarzą mi się z babciami :)
Napiszcie mi proszę jakie Wy używacie pomadki, jakie zachwalacie i polecacie! Będę zobowiązana i myślę, że wiele z Was także, patrząc na zbliżające się promocje :D !

Mistrzowie Urody

Zostałam zgłoszona przez koleżankę i jest to dla mnie ogromne wyróżnienie. Jestem jedną z wielu blogerek urodowych, jakie przewijają się przez internet. Nigdy nie uważałam swojego bloga za szczyt marzeń i stale pracuję nad jego treścią. Wiecie doskonale, że tworzę go jedynie z mojego zamiłowania do kosmetyków, testowania oraz dlatego, że lubię się dzielić swoimi spostrzeżeniami. Uwielbiam Wam doradzać, wskazywać produkty i pokazywać, że można taniej.
Jak wielokrotnie wspominałam wszelkie produkty kupuję z własnej pensji. Starałam się oczywiście o produkty do testowania od różnych producentów, ale jak można się domyślać- jestem za maluczka żeby dali mi coś poza 5mg testera albo saszetki z próbką kremu. Dlatego już dawno machnęłam na to ręką. Kupuję to, co potrzebuję, to, co uznam, że może się Wam przydać i testuję :)
Ogromnie liczę na Wasze głosy i na szansę jaką możecie mi dać w tym konkursie. Konkurencję mam wyśmienitą- modowe blogerki, fotografki, wizażystki i fotografki. Tylko ja taka niepozorna :D
Pokażcie, że nie trzeba wymiatać sesji zdjęciowych w profesjonalnym studiu, że nie trzeba być urodowo mistrzem, że normalny nie znaczy gorszy :) To w Was moja siła! 

Głosujcie na mnie :
wystarczy wysłać SMS o treści UBU.8 na numer 72355
koszt 2,46 zł z VAT.


Buziaki kochane!

2 komentarze:

  1. Śliczne kolorki, ja mam pomadki Golden Rose Crayon :) Reszty nie używałam :)

    http://zanett01.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z GR sie jakby oswajam, kiedyś uważałam tą firmę za zaściankową, ale mile mnie zaskoczyła. Tym bardziej, że ceny stacjonarne nie są specjalnie wyższe od tych w internecie. To bardzo fajne

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.