Makijaż na dzień i na noc

Hejka,

w ten jakże piękny poniedziałek chciałam Wam pokazać efekty mojego niedzielnego meetingu z przyjaciółką. Stwierdziłam, że nie sztuką jest malowanie samej siebie, kiedy znasz swoją twarz i wiesz w czym ci dobrze. Dlatego namówiłam moją nieco nieśmiałą przyjaciółkę do pokazania swojego lica publicznie w makijażu wykonanym przeze mnie.

I. Makijaż dzienny



Moja przyjaciółka gustuje w bardzo charakterystycznych makijażach, używa często popieli, czerni podkreślając swoje oczy. Ma piękne brązowe duże oczy i dość charakterystyczną twarz. Blada cera i mocno wystające kości policzkowe, oczy zagłębione do wewnętrznych kącików sprawiają, że nie trudno popełnić fail makijażowy.
Jej marzeniem był styl cut crease i taki widzicie wyżej. Złoto z brązem i jaskółki, do tego szminka w kolorze nude. Podkreśliłam także mocniej kontury twarzy i rozświetliłam policzki. W efekcie nie ma odczucia tapety na twarzy, a całość jest elegancka i bardzo romantyczna. 
Użyłam:
- Missha BB cream
- Rimmel Stay Matt transparentny
- Live Love Blush róż
- Golden Rose szminka odcień nude
- Paletka MUR różowa
- Eyeliner Wibo
- Trio do konturowania od Wibo
- zestaw do brwi bezmarkowy, podejrzewam chińskie pochodzenie ;)

II. Makijaż wieczorowy



W tym zestawieniu podstawa pozostała bez zmian, jedynie oczy i usta postanowiłam zmienić. Podkreśliłam zagłębienie powieki popielatym cieniem od Mua, rozblendowując go mocno i optycznie unosząc kąciki oczu ku górze. Polecam ten zabieg dla tzw smutnych oczu- zawsze od kącika oka ciągnijcie ku górze cień. Jako ogniskową tego makijażu użyłam pięknego bordowego opalizującego cienia, który kupiłam tak dawno temu, że marka się starła. Ale nie oskarżę się o coś wyżej chińszczyzny, bo kiedyś nie miało się funduszy ;) Wnętrze oka musnęłam ciepłym złotem i odrobiną bieli.
Usta ożywiłam piękną fuksją, soczyście podkreślającą całość makijażu.
Użyłam:
- cień od Mua, popielaty mat
- bordo niewiadomego pochodzenia
- złoto z mojej paletki MUR różowa czekoladka
- biel MUR Acid Brights
- szminka fuksja od Live Love kolor Beloved

Jak same widzicie nie trzeba wcale wiele, by zmienić sobie wizerunek. Oczywiście jestem za stonowanymi kolorami i odrobiną gustu, ale nie można bać się kolorów. Przede wszystkim muszę walczyć ze stereotypem "tapety" i "tynku".
Moje drogie, możecie używać tylko podkładu zapychając sobie pory i mając wrażenie tłustej skóry, bądź brudząc sobie ubrania o mokre produkty.
Możecie też używać jedynie pudru, zapychając sobie pory, nie maskując nic, jedynie wysuszając skórę.
Można również stosować po prostu złe produkty, albo źle pielęgnować skórę. Jedynie od nas samych zależy czy zobaczymy w lustrze efekt tapety czy nie. :) Naturalne jest piękne, ale czemu trochę nie pooszukiwać? ;)

Mam nadzieję, że post się spodobał :)
Buziaki!

2 komentarze:

  1. Na zdjęciach nawet nie widac efektu bo sa zrobione z tak daleka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uwagę, postaram się następnym razem zrobić lepszy close up :)

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.